Pierwszy raz usłyszałam o pogromie czarownic w wieku siedmiu lat, gdy obejrzałam program dokumentalny o masakrze w Salem. Moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach i od tamtej pory te potężne kobiety z nadzwyczajnymi zdolnościami były bohaterkami, o których uwielbiałam czytać. Nie ukrywam, że bardzo zaciekawiła mnie zatem pozycja od Philippy Gregory – niewątpliwie jednej ze sławniejszych autorek beletrystyki historycznej. Liczyłam na przyjemną historię, która umili mi czas i będzie trzymała poziom. „Czarownica” jednak to powieść, która zaskakuje i… całkowicie mi to odpowiadało. Philippa Gregory jest uznanym historykiem i pisarką. W jej dorobku literackim znajdziemy duży cykl poświęcony czasom Tudorów, wojnie Dwóch Róż oraz rodzie Laceyów. Największą sławę zyskała dzięki „Kochanicom króla” – historii Anny Boleyn, drugiej żony Henryka VIII – na podstawie której powstał film w reżyserii Justina Chadwicka. Oprócz pisania zajmuje się również recenzowaniem książek i działalnością charytatywną. Mieszka wraz z rodziną w Yorkshire, gdzie hoduje konie, kury i kaczki. Odkąd Henryk VIII wydał akt supremacji, sytuacja religijna w Anglii jest niezwykle napięta. Szczególnie zagrożeni są mnisi, którym odbiera się dobra, wyznawców starej wiary stawia przed sądem za herezję i obrazę majestatu króla. W hrabstwie Castelton z płonącego klasztoru udaje się uciec tylko jednej osobie – nowicjuszce Alys. Dziewczyna znajduje schronienie u miejscowej znachorki, cieszącej się sławą czarownicy. Morach zauważa u byłej mniszki niezwykłe umiejętności, których wkrótce będzie musiała użyć. Niebawem w okolicy wybucha zaraza, a wieść o zdolnościach Alys dociera do samego lorda tych ziem. Kiedy jej kuracja przywraca zdrowie arystokraty, ten żąda, by została z nim na zawsze… Jednak czy Alys nie spróbuje sięgnąć po więcej przy użyciu swoich mocy? Jak na razie z Gregory nie znam się zbyt dobrze – czytałam jej jedną książkę, „Odmieńca”, który był dość przyjemny, ale – nie ukrywajmy – brakowało mi w nim jakiegokolwiek zaskoczenia. Z tego względu miałam nadzieję, że w końcu poznam zachwalany styl tej autorki oraz jej zdolność do tworzenia skomplikowanej fabuły właśnie w „Czarownicy”. Gregory przeszła pod wieloma względami moje oczekiwania, dając lekturę pełną akcji i emocji. Fabuła nie brzmiała banalnie, co już samo w sobie zachęcało mnie do czytania. Jak się dalej okazało autorka zdecydowanie zerwała ze schematami, a obszar, po którym poruszała się w swojej powieści był bardzo rozległy. „Czarownica” bowiem to zbiór problemów kulturowych, społecznych oraz ekonomicznych potencjalnego, angielskiego arystokraty XVI wieku. Dodatkowo Gregory stawia na zaskoczenie czytelnika i gwarantuję, iż ilość zwrotów akcji może przyspieszyć bicie serca. Tę książkę czyta się niezwykle szybko i z zapałem, bo wiemy, że z każdym kolejnym rozdziałem na światło dzienne wypłyną nowe fakty, które wcale nie przybliżą nas do odgadnięcia dalszych losów bohaterki. Na tę dynamizację akcji z pewnością wpływa naprawdę świetny język autorki. Gregory używa zrozumiałego języka, którym faktycznie czaruje czytelnika. Jej opisy są dokładne, jednak nie nudzą czytelnika, a budzą napięcie, atmosferę oraz samo tło akcji. Wydarzenia posiadają nadzwyczajne tempo i – co ważne – zaskakują swoim nagromadzeniem i rozwiązaniami. Kreacja postaci była niezwykle rozbudowana, jednak to Alys przysporzyła mi największego bólu głowy i najbardziej mnie zaszokowała. Ta szesnastoletnia dziewczyna irytuje i nie będę tego ukrywać. Jest u progu dorosłości – według współczesnych standardów – jednak jej osobowość nie jest kompletnie ukształtowana. Wciąż miota się między chęcią powrócenia do klasztornego życia, a żądzą posiadania tytułów i majątku. Jest niezwykle zmienna – niekiedy okrutna, innym razem słodka. Ta zagubiona postać w istotny sposób napędza akcję, gdyż wydaje się być niestabilna emocjonalnie, a to sprawia, iż nie wiemy, czego się spodziewać. Istotnym mankamentem okazała się dla mnie rzecz wręcz trywialnie durna. Nie jestem pewna, czy to ja czegoś nie zrozumiałam, czy może moja wiedza z zakresu historii – którą po wyniku tegorocznej matury z tego przedmiotu i trzech latach ciągłej nauki oceniam na poziom naprawdę dobry – jest jednak nikła. Analizując błąd wydawnictwa, posunęłam się nawet do sprawdzania wszystkich dat, które umiem wyrecytować z pamięci, wierząc, iż szukam „dziury w całym”. Akt supremacji wydany przez Henryka VIII to 1534 rok, władca zasiadł na tronie w 1509 roku – w samej książce zaś akcja jest datowana na 1536. Skąd zatem na okładce słowa „piętnastowieczna Anglia”? Do tej pory nie znalazłam wytłumaczenia, jednak taki błąd niewątpliwie razi w oczy. „Czarownica” to powieść, na którą naprawdę warto zwrócić uwagę. Dobre tempo akcji idzie w parze z nadzwyczaj dobrze skonstruowaną fabułą. Wielokrotnie Gregory zmuszała mnie do wypowiedzenia swojej opinii na głos – dziwiła i szokowała. To historia, która zainteresuje każdego pasjonata czasów Tudorów, jak również fanów fantastyki. Zdecydowanie przekonałam się, iż po tę autorkę warto sięgać! „Jestem czarownicą, oczywiście, że się boję!” Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/