„Atak tytanów” to seria, która odniosła naprawdę ogromny sukces. Naprawdę długo wzbraniałam się przed zapoznaniem z anime. Starałam się przeczekać falę zachwytu i na spokojnie obejrzeć to, o czym tak głośno wypowiadano się na forach. Moją decyzję przyspieszyło wydanie przez JPF „Shingeki no kyojin” w wersji papierowej. Cóż, przepadłam… Hajime Isayama jest japońskim mangaką, urodzonym w Ōyama, Ōita. Jego pierwsza, wciąż wydawana, seria – „Atak tytanów” – zdobyła ogromną popularność. Ceni takich autorów jak Kentaro Miura – mangaka „Berserka” – czy też Ryōji Minagawa, którego „ARMS” niezwykle wpłynęło na twórczość samego Hajime. Za „Shingeki no kyojin” zdobył trzy lata temu nagrodę na Kodansha Manga Award w kategorii shonen. Myślę, iż każdy z nas potrafi wyobrazić sobie istoty, które przewyższają ludzkość i są w stanie ją zniszczyć. Oto świat, w którym nie ma miejsca dla człowieka – jest on bowiem niemal w całości opanowany przez tytanów. Kilkumetrowe potwory krążą bez celu po ziemi i wydawałoby się, iż ich jedynym celem jest pożeranie niedobitków ludzkości, schronionych za masywnymi murami. Od czasu, gdy pojawiły się na świecie minęło ponad sto lat i ludzie już zapomnieli, czym jest przerażenie na widok tych istot. Jednak niedługo ich pozorny spokój zostanie brutalnie przerwany… Przyznam szczerze, że już od pierwszych stron czułam, iż mam do czynienia z historią, która będzie naprawdę oryginalna. Nie spotkałam się wcześniej z podobnym wykorzystaniem motywu inwazji, niejakiej zagłady ludzkości. Pozostało zatem pytanie, czy autor już w pierwszym tomie jest mnie w stanie zainteresować w taki sposób, bym chciała kupić kolejne części, a także zobaczyć – tak zachwalane – anime? Nie ukrywam, iż fabuła niezwykle intryguje. Wydawałoby się, iż tak krótka pozycja nie jest w stanie wciągnąć człowieka w swój świat w taki sposób, by ten myślał o historii jeszcze przez tydzień, ale Hajime Isayama jednak dokonał tego. Muszę przyznać, iż mangaka naprawdę wie, jak chce modyfikować swoją opowieść. Nie boi się drastycznych, okrutnych scen, które wstrząsają czytelnikiem. W „Ataku tytanów” – mimo całej brutalności – nie zabrakło też miejsca na chociażby sceny ze zwykłego życia mieszkańców, chociaż stoją one w mniejszości wobec momentów zagrożenia. Sporym zaskoczeniem było dla mnie wyczuwalne tempo akcji, które naprawdę było szybkie i gwałtowne. Wydarzenia płynęły z niezwykła swobodą, zarzucając nas wieloma skrajnymi emocjami. Niewątpliwą – i dodatkową – zaletą jest również strona wizualna „Ataku tytanów”, gdyż rysunki Hajime Isayamy odznaczają się grubą, ciężką – i smoliście czarną – kreską, która w istotny sposób buduje atmosferę historii. Obrazy są niezwykle dynamiczne, zamaszyste grafiki stanowią większość tej pozycji. Nieczęsto czytam mangi o tak prostej kresce – nie ukrywam, iż zdobienia i przepych robią na mnie wrażenie – jednak minimalizm „Shingeki no kyojin” sprawia, iż tę mangę czyta się lepiej. Skupiamy się bowiem na szybkości i wydarzeniach. Sami bohaterowie nie przypadli mi do gustu w taki sposób, bym im kibicowała. Eren Yeager jest – w jakimś stopniu – główną postacią, która niestety irytuje na każdym kroku. Nie odznacza się niczym specjalnym oprócz ogromnej wściekłości, która w nim drzemie i chęci zniszczenia wszystkich tytanów. Pół biedy, gdyby faktycznie chłopak przejawiał jakikolwiek talent do tego – niestety, wielokrotnie zawodzi i skupia się jedynie na swoich odczuciach. Inaczej ma się sytuacja z Mikasą Ackerman, która jest jego nieodzowną towarzyszką – jest to postać niezwykle milcząca i tajemnicza, co sprawia, iż chcielibyśmy dowiedzieć się o niej więcej. Przyznam szczerze, iż historia Hajime Isayamy zaintrygowała mnie w taki sposób, że zaraz po lekturze spędziłam długie godziny z anime. Niestety, emocje w oglądaniu i czytaniu znacznie się różnią i muszę oddać honor wersji animowanej – przekazuje ona znacznie więcej emocji, w porównaniu z pierwszym tomem. Myślę jednak, iż mimo wszystko jest to opowieść, która zaintryguje każdego – nie tylko fana anime, ale również zwykłych, szarych ludzi, zainteresowanych tematem „kto jeszcze mógłby dokopać człowiekowi?”. Z przyjemnością zapoznam się z drugim tomem już niedługo. Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/