Przychodzi taki moment, kiedy trafiamy w naszej czytelniczej przygodzie na perełkę. Czasami czujemy, że będzie to ta wyjątkowa pozycja, innym razem jesteśmy zdziwieni. Z pewnością nie spodziewałam się po „Hopeless” tego, co otrzymałam. Zaskoczyła mnie pozytywnie, pochłaniając i wciągając do swojego świata w taki sposób, iż czuję, że – być może – jest to najlepsza premiera czerwca. Uwierzcie, że pierwszy raz tak ciężko sklecić mi słowa o książce, którą przeczytałam. Colleen Hoover jest pisarzem, matką, ninja, żoną, fanką The Avett Brothers oraz zatwardziałym realistą. Kocha muzykę i nie wyobraża sobie bez niej życia – chętnie przyjmuje propozycje fanów z nowymi utworami do słuchania. Uważa, że jest prawdziwie uzależniona od dietetycznej pepsi. W Polsce zostały już wydane dwie jej książki – „Pułapka uczuć” oraz właśnie „Hopeless”. Sky wiedzie życie zupełnie inne od reszty jej rówieśników – uczy się w domu i w gruncie rzeczy nie ma dostępu do takich cudów techniki, jak Internet, telewizja, czy nawet telefon komórkowy. Jej jedyną rozrywką jest spędzanie czasu z przyjaciółką z sąsiedniego domu, Six. Wszystko zmienia się diametralnie, gdy postanawia iść w ostatnim roku nauki do szkoły. Właśnie wtedy poznaje Deana Holdera – chłopaka o równie złej reputacji, co jej. Mimo tego, tylko on wzbudza w niej emocje, jakich nigdy w życiu nie zaznała. Gdy poznają się lepiej, Sky odkrywa, iż Holder nie jest tym za kogo się podaje, a także zna ją znacznie lepiej, niż dziewczynie się wydawało. Wszystko wskazywało na to, iż mam do czynienia z przyjemną powieścią młodzieżową, która tylko potwierdzi, iż moje wakacje trwają. Miałam wrażenie, iż będzie to sielankowa historia, jakich wiele na naszym rynku wydawniczym. Autorka nie wyprowadzała mnie z błędu przez pierwsze sto stron, tworząc uroczą - nieco romantyczno-erotyczną – atmosferę, podkreślającą rodzące się głębokie uczucie między dwojgiem nastolatków. Aż dochodzimy do pewnego momentu, gdzie odwrotu już nie ma – wtedy trzeba przeczytać książkę do końca, prawie bez przerwy. Pomysł na fabułę nie wydawał się odkrywczy, jednak moje zdanie dość szybko zostało zmienione. Autorka zadziwia, a nawet szokuje swoim konceptem. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką ilością emocji w tekście, które istotnie napędzały fabułę. Hoover nie wahała się, jeśli chodzi o drastyczne rozwiązania i nawet jeśli jesteśmy w stanie domyślić się niektórych rozwiązań – wciąż powtarzamy pod nosem – „nie zrobi tego”. Jednak autorka zdecydowanie gra nam na uczuciach i dzieją się rzeczy, których nie spodziewalibyśmy się po opisie książki. Charakterystyczną cechą stylu Hoover jest z pewnością niezwykle emotywna składnia, która łapie za serce czytelnika. Widzimy bowiem dokładną gonitwę myśli, a także samą duszę bohaterki. Ponadto opisy autorki są bardzo przyjemne w czytaniu – składa się na nie bardzo wiele emocji, to im poświęca najwięcej uwagi. Dawno nie spotkałam też tak dobrze skonstruowanych bohaterów, którzy pod każdym względem byliby oryginalni i wyjątkowi. Sky to postać nietuzinkowa – zaskakuje swoim światopoglądem, jest odważna i trudna do określenia w kilku słowach. Można się z nią utożsamiać, co mnie dość rzadko się udaje w powieściach młodzieżowych. Nie jest sztuczna – ma swoje wady i zalety, jej realistyczne przedstawienie – głównie w zachowaniu – bardzo mnie urzekło. Podobnie Holder nie jest jedynie papierową, idealną postacią, jakich pełno wśród męskiego przedstawicielstwa w książkach dla nastolatków. Nieco kontrowersyjny, tajemniczy, ale pełen niezwykłych uczuć – zdecydowanie da się go lubić. „Hopeless” – nazwijmy to dokładnie – zmiażdżyła mnie. Ta książka porusza do głębi, zaciska obręcz na sercu i dotyka naprawdę ukrytych strun w człowieku. Chociaż nie płakałam przy tej powieści, to wzruszyła mnie ona niesamowicie mocno. Wprowadza w stan odrętwienia, który trzyma kilka dni. Dawno nie czytałam tak dobrej powieści, która zdecydowanie nie jest jedynie dla młodzieży. Strzał w dziesiątkę, długo nie zapomnę „Hopeless”. Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/