To zaczęło się, gdy skończyłam podstawówkę – pierwszy raz sięgnęłam po książkę paranormal romance. Jak można się domyślać, był to słynny „Zmierzch”, który rozpoczął całą wampirzą modę i z biegiem lat stracił mój zachwyt. Wciąż jednak mam sentyment do gatunku, który w tak idealny sposób relaksuje czytelnika i jest receptą na kilka godzin śmiechu i niezobowiązującej zabawy. Z takim nastawieniem również sięgnęłam po „Pierwszy dotyk ognia” – nie spodziewałam się jednak, iż ta powieść okaże się tak… genialna! Jeaniene Frost znana jest w Polsce z serii o „Nocnej łowczyni” – „Pierwszy dotyk ognia” to dodatek do tego cyklu. Jest jedną z najpopularniejszych autorek urban fantasy, której książki regularnie trzymają się na listach bestsellerów. Mieszka w Karolinie Północnej z mężem, któremu właściwie nie przeszkadza – albo się przyzwyczaił – iż jego kobieta przekłada spanie nad gotowanie. Frost uwielbia czytanie, oglądanie filmów, zwiedzanie starych cmentarzy oraz podróżowanie. Leila jest przyzwyczajona, iż jej życie nie można nazwać standardowym, normalnym. Od czasu strasznego wypadku ciało dziewczyny nie tylko jest pokryte bliznami, ale również wydziela silny ładunek elektryczny, a przez dotyk potrafi poznać najmroczniejsze grzechy danej osoby. Nic gorszego wydawałoby się, iż nie może jej czekać, jednak zdolności Leili to pożądana broń. Zostaje porwana przez nocne stwory. Desperacja sprawia, iż dziewczyna jest zmuszona zawrzeć niejaki sojusz z jednym z najbardziej niebezpiecznych wampirów na świecie. Czy pożałuje swojej decyzji? Zewsząd dochodziły do mnie komentarze, iż poboczne serie Frost nie są tak interesujące i mogę się zawieść. Do samej serii nie podeszłam jednak – jak wydawać by się mogło po takich „rekomendacjach” – z rezerwą. Wręcz przeciwnie! Byłam niezwykle podekscytowana i czekałam na prostą fabułę, relaks, miłość i humor. Z tego też względu „Pierwszy dotyk ognia” spełnił każdy z tych punktów, stając się jedną z ciekawszych lektur sierpnia. Zamysł na „Pierwszy dotyk ognia” Frost miała dość prosty – naładowana erotyzmem – i elektrycznością – historia z niekiedy brutalnymi wątkami i szybką akcją. Historia pod tym względem – chociaż przewidywalna – była dobrze skonstruowana i pobudzała wyobraźnię czytelnika. Fabuła była poprowadzona bardzo sprawnie i szybko, nie sposób było się nudzić. Zarówno przy scenach miłosnych, jak i tych walki, autorka umiejętnie podkręcała tempo akcji. Ponadto całkowicie oczarował mnie humor tej pozycji, przypominając, iż istnieją jeszcze książki, gdzie sarkastyczne docinki istnieją i – uwaga! – mają się nadzwyczaj dobrze! Język powieści również był na przyzwoitym poziomie, chociaż Frost nie zapadnie mi w pamięć pod tym względem. Autorka pisze bardzo prosto i przyjemnie. Genialnie buduje klimat historii, która powinna być mroczna i tajemnicza. Atmosfera jest zatem gęsta, a Frost zaskakuje rozwiązaniami wątków – napięcie nie ulatuje nawet przy ostatniej stronie. Mam jedynie żal, iż tło historii nie zostało lepiej wyeksponowane – zabrakło mi dopracowanych opisów miejsc oraz otoczenia, w którym znajdowała się główna bohaterka. „Pierwszy dotyk ognia” nie może poszczycić się oryginalnymi postaciami, jednak muszę przyznać, iż powielają one schemat, który ja niezwykle lubię w powieściach dla młodzieży. Vlad Tepes to mężczyzna, który wzbudza strach w czytelniku – jest bezwzględny, arogancki i niezwykle pewny siebie. Chociaż mamy wrażenie, iż autorka pokaże również jego „drugą stronę”, nie robi tego, co jest ogromnym plusem – trzyma się bowiem swojej wizji. Leila z kolei to bohaterka o dość mocnym charakterze i niewyparzonej buzi – nie waha się buntować groźnemu wampirowi i jest w stanie wiele poświęcić dla swoich ideałów. Mimo niewielkich mankamentów, za które można uznać chociażby schematyczność niektórych elementów powieści, jestem naprawdę pod wrażeniem „Pierwszego dotyku ognia”. Frost wciągnęła mnie w swój zagadkowy świat i zachęciła, by sięgnąć po więcej. Skoro bowiem te poboczne historie według niektórych są „takie-sobie”, to czego mogę się spodziewać po „Nocnej łowczyni? Nie zmarnowałam czasu – wręcz przeciwnie! Będę wypatrywać drugiego tomu z niecierpliwością! „Wszyscy jesteśmy czymś więcej niż suma naszych grzechów.” Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/