Sukcesywnie w te wakacje poznaję Gregory – jedną z najsławniejszych autorek beletrystyki historycznej. Jej serie od zawsze mnie przyciągały, jako pasjonata tematu. Byłam ciekawa, czy w tych powieściach faktycznie jest tyle magii oraz czy kunszt pisarski autorki w istocie zachwyca. „Zakon Ciemności” to seria, z którą rozpoczęłam przygodę z Gregory i – nie ukrywam – mam o niej mieszane zdanie. Philippa Gregory jest uznanym historykiem i pisarką. W jej dorobku literackim znajdziemy duży cykl poświęcony czasom Tudorów, wojnie Dwóch Róż oraz rodzie Laceyów. Największą sławę zyskała dzięki „Kochanicom króla” – historii Anny Boleyn, drugiej żony Henryka VIII – na podstawie której powstał film w reżyserii Justina Chadwicka. „Zakon Ciemności” to jej jedyna seria dla młodzieży, w której to chcę zachęcić nastolatków do poznawania historii. Luca Vero dostąpił ogromnego zaszczytu, mimo tak młodego wieku – został inkwizytorem i pracuje dla jednej z najważniejszych organizacji kościelnych, które badają znaki nadchodzącego końca świata. Po rozwiązaniu sprawy szalonych mniszek, a także tajemniczego wilkołaka, młody pan wybiera się wraz ze swoimi towarzyszami w stronę portowego miasteczka. Na ich drodze staje jednak dziecięca krucjata, zmierzająca do Ziemi Świętej. Na czele wyprawy stoi Johann Dobry – charyzmatyczny wizjoner, dotknięty przez Boga lub… szarlatan i oszust? By się tego dowiedzieć, młody inkwizytor będzie musiał przeprowadzić śledztwo. „Odmieniec” pozostawił we mnie pewnego rodzaju niedosyt, nad którym ciężko było zapanować. Mimo naprawdę intrygującego pomysłu, autorka zraziła mnie nieco przewidywalnością, a także fragmentarycznością historii. Miałam jednak nadzieję, że być może „Krucjata” okaże się znacznie lepsza i w istocie – była taka, chociaż Gregory nie uniknęła kilku irytujących mankamentów. Tym razem historia od początku do końca stanowiła całość. Autorka stworzyła bardzo spójny wątek, który z każdą kolejną stronę urozmaicała i rozbudowywała. Dzięki temu nie miałam wrażenia, iż czytam oddzielne historie, które jedynie na siłę dało się połączyć. Gregory jednak wybrała dość nietypowy temat, na główny motyw „Krucjaty” – odświeżyła bowiem dziecięcą wyprawę, która miała miejsce w XIII wieku i poniekąd dostosowała ją wedle swoich upodobań. Zrobiła to sprawnie i naprawdę mnie zaintrygowała, ale jednak poczułam się rozczarowana, iż w taki sposób bawi się z historią. Na szczęście same rozwiązania sytuacji, a także wydarzenia wiele odratowały – fabuła „Krucjaty” jest szybka i zaskakująca, a tego od niej oczekiwałam. Sam język „Krucjaty” przyciąga uwagę czytelnika. Gregory ma niesamowity talent do budowania atmosfery samymi słowami. Z tego też względu nad historią nadal unosi się mglisty, mistyczny klimat, który czuć już od pierwszych stron. Ponadto jej opisy są niezwykle dynamiczne, co w znaczny sposób wpływa na akcję powieści. Żałuję, iż nie poświęciła więcej uwagi tle fabuły, bardziej poświęciła się bowiem wydarzeniom. Niestety, bohaterowie wiele stracili w tym tomie. Wykazywali się niezwykłą głupotą, jednak potrafiłabym przymknąć na to oko, gdyby nie fakt, iż dodatkowo byli niezwykle przewidywalni w swoich działaniach. Nie wyróżniali się niczym specjalnym i jedynie Iszrak, arabska służąca, rozjaśniła sytuację swoją historią oraz sposobem bycia. „Krucjata” – mimo wszystko – jest znacznie lepszą pozycją od swojej poprzedniczki. Tym razem autorka stworzyła naprawdę porywającą historię, która zakończyła się w tajemniczy sposób, zachęcając tym samym do sięgnięcia po kolejny tom. Widać, iż „Odmieniec” był wstępem, w którym Gregory przedstawiła nam bohaterów i ich przeszłość. W „Krucjacie” z kolei zaczyna się właściwa akcja, której nie mogłam się tak doczekać. Z pewnością zainteresuję się kolejną częścią, jak tylko ukaże się w Polsce. „Naznaczyłem cię moim symbolem. Skosztowałem twojej krwi. Tak rozpoczyna się twoja przynależność do zakonu. Tak rozpoczyna się twoja przynależność do mnie.” Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/