Z Daugherty miałam niejaki problem od początku naszej „znajomości”. Pierwszy tom jej sagi, „Wybrani”, nie zachwycił mnie tak, jak niektórych, drugi z kolei – namieszał w głowie. Był zdecydowanie lepszy, lecz wciąż dostrzegałam w nim pewne niedoskonałości, które w jakiś sposób psuły lekturę. „Zagrożeni” z tego względu pozostawali dla mnie niewiadomą – byłam ciekawa, czy teraz autorka odejdzie od schematów, które tak mnie w tej serii uderzają, a także czy ogółem zaskoczy mnie fabułą. Nie mam pojęcia jak, ale – udało jej się. C.J. Daugherty jest byłą dziennikarką śledczą. Zajmowała się tematyką polityczną oraz kryminalną. Napisała również kilka książek podróżniczych o Iralndii i Francji. Od zawsze fascynowała ją natura przestępców oraz tych, którzy decydują się na walkę z nim. Cykl „Wybranych” to owoc tejże fascynacji. Autorka mieszka na południu Anglii z mężem, gdzie tworzy dalsze tomy cyklu. Allie po wydarzeniach w „Dziedzictwie” wie, iż na świecie przed Nathanielem nie ma schronienia. Czuje, iż nawet w pozornie bezpiecznej Akademii Cimmeria nie jest wystarczająco chroniona – zarówno ona, jak i inni uczniowie. Gdzieś w tych murach czai się szpieg, który zagraża przyszłości nie tylko szkoły, ale być może i Wielkiej Brytanii. Już od pierwszych stron tej książki łatwo można dostrzec, iż autorka zmieniła coś w swoim pojmowaniu dobrej konstrukcji fabularnej. Dała bowiem czytelnikom to, co przewidywałam od pierwszego tomu – garść tajemnic i dynamikę wydarzeń. Podkręciła tempo oraz skupiła się na sekretach, którymi nęciła od początku serii. Fabuła faktycznie rozwinęła się w bardzo dobrym kierunku. Autorka zdecydowanie mniej poświęciła uwagi wątkowi romansowemu, który jest – nie ukrywając – ogromną pomyłką tej sagi, gdyż jest niezwykle sztampowy. Tym razem podkreśliła niebezpieczeństwo i tytułowe zagrożenie, w jakim znalazły się postacie. Ponadto Daugherty nie odkrywa nadal kart – wciąż ma asa w rękawie, który jestem pewna, iż nas zaskoczy. Postawiła na tajemnice, których nie rozwiązuje – to sprawia, iż „Zagrożeni” są – w mojej opinii – najbardziej emocjonującą częścią tej serii. Co do stylu autorki – jest on naprawdę przyjemny. Narracja wyrównała się, trzyma poziom i sprawia, iż pochłania się tę powieść w ekspresowym tempie. Daugherty pisze prosto i z sensem – być może nie ubarwia powieści w ten sposób, jednak nie można jej odebrać tego, iż potrafi stworzyć napięcie. Głównym atutem tego tomu jest akcja, której naprawdę nie brakuje. Inaczej sprawa ma się z bohaterami, których ja osobiście nie trawię. Wydają się być coraz bardziej przerysowani z każdym kolejnym tomem. Są sztuczni, sztampowi… dzielą się dość wyraźnie na dobrych i złych, co sprawia, iż nie potrafię się do nich przyzwyczaić. Największą moją bolączką jest Allie, której autorka poświęca najwięcej uwagi – przez to wystaje ona niczym wieża wśród innych bohaterów, gdyż jest najbardziej dopracowana. Miałam przez to wrażenie, iż Daugherty hiperbolizuje jej czyny, a także jej pozycję w powieści. Cieszę się, że autorka stosunkowo zmniejszyła odniesienia do romansu w książce. Jak wspomniałam – wątek ten jest niezwykle banalny i przewidywalny. Trójkąty miłosne są powszechne w literaturze od dawna. Być może gdyby autorka bardziej podnosiła napięcie między postaciami, tak jak czyniła to w tym tomie przy fabule, odniosłaby lepszy efekt. Jak na razie uczucie u Daugherty jest jednak – jak dla mnie – zbyt proste i oczywiste. Poziom serii znacznie podniósł się po „Zagrożonych”. Nie spodziewałam się tego, gdy rozpoczynałam lekturę, jednak warto było kontynuować przygodę z tą sagą. Jestem coraz bardziej zaintrygowana, co stanie się dalej – autorka w końcu pokazała na co ją stać, a ja podnoszę poprzeczkę! Niezdecydowanym polecam, gdyż widać, iż Daugherty ma pomysł i realizuje go bardzo konsekwentnie. Czekam na kolejny tom! Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/