Im bliżej matury, tym ciężej sięgać mi po powieści – wszelkiego rodzaju. Jest to przede wszystkim efekt zmniejszającej się ilości czasu. Z tego też względu – będąc na Pyrkonie – postanowiłam wrócić do jednej z moich dawnych pasji. Kilka mang tym sposobem zawitało na mojej półce. Pierwszą z nich była „Alicja w Krainie Serc”, która oczarowała mnie samą koncepcją – Alicję Carrolla bowiem wprost uwielbiam. Ten dzień nie zapowiadał przełomu w życiu Alicji. Spędzała ona czas w ogrodzie ze swą starszą siostrą. Jej myśli są smętne, a dodatkowe zmęczenie daje się we znaki. Nagłą drzemkę jednak przerywa jej królik – i to nie byle jaki. W stylowym kubraczku, okularach i z zegarkiem w dłoni. Zdecydowanie nie wygląda na zwykłego zajęczaka i w istocie nim nie jest. Zmienia się w chłopaka z króliczymi uszami i siłą zmusza Alicję do podróży. Młoda dziewczyna tym sposobem trafia do tajemniczego i niebezpiecznego świata. Dopiero po przeczytaniu mangi, zdałam sobie sprawę, iż pomysł na nią autorka nie wzięła z własnej głowy. Oprócz jawnego nawiązania do motywu Alicji, który jest dość dobrze zakorzeniony w kulturze, Soumei Hoshino posiłkowała się przede wszystkim grą komputerową – powieścią wizualną – stworzoną przez Quin Rose. Seria liczy sobie sześć tomów. W Polsce pracę nad Alicją podjęło się wydawnictwo Studio JG, w styczniu zeszłego roku zakończyli oni prace nad cyklem, który ukazał się w całości. „Alicja w Krainie Serc” to typowa manga shōjo, czyli skierowana głównie do młodych dziewczyn. Faktycznie, klimat tej historii raczej nie rozbawi miłośnika innego gatunku, chyba że ten szuka lektury do bólu odprężającej i nie wymagającej skomplikowanej fabuły. Muszę jednak przyznać, że zaskoczył mnie sam pomysł na główny wątek akcji w tej mandze. Alicja może wrócić do swojego świata, kiedy tylko spotka jak najwięcej osób z Krainy Serc. Chociaż wydaje się to proste, już z każdą kolejną stroną przekonywani jesteśmy, iż to tylko pozory. Mówiąc ogólnie o fabule to, jak wspomniałam, nie jest ona skomplikowana. Nie doświadczyłam podczas lektury żadnego zaskoczenia, ale też go nie oczekiwałam, więc nie mogę powiedzieć, iż się zawiodłam. Wszystko bowiem zapowiadało od samego początku, iż będę mieć do czynienia z przyjemną haremówką dla dziewczyn – to też otrzymałam. Z tego względu pierwszy tom „Alicji w Krainie Serc” skupiał się na przybliżeniu nam postaci, które… są naprawdę intrygujące. Alicja to jedna z niewielu mangowych bohaterek, które szczerze polubiłam. Jako młoda dziewczyna jest pełna energii i zapału, co sprawia że z takim samym zaangażowaniem jej kibicowałam. Z drugiej strony wydaje się być dość głupiutką postacią, jednak mam wrażenie, iż ciężko to ocenić po pierwszym tomie, który jest bardzo wyraźnym wstępem. Z kolei jeśli chodzi o postacie drugoplanowe – były one słabo zarysowane pod względem charakteru. Głównym hasłem do nich prawdopodobnie było słowo „tajemnica”, by zaciekawiony czytelnik chciał sięgnąć po kolejny tom. Niemniej to dobry zabieg, ponieważ po ich zachowaniu widać, że mają coś do ukrycia. To sprawia, że mam większe oczekiwania, co do kontynuacji, która zawitała na moją półkę niedawno. Warto dodać, że oprócz motywu innego, sennego świata w mandze Soumei Hoshino zauważymy też wyraźny topos theatrum mundi, co – chociaż jest niezwykle ciekawą koncepcją – jest również coraz rzadziej spotykane. Zasady, które rządzą Krainą Serc, dzielą ten świat na grających główne role i poboczne. Sugestywnie odzwierciedla to również sposób rysowania danych postaci – ci pierwsi poszczycić mogą się niezwykłą szczegółowością chociażby w ubiorze, natomiast drugoplanowi „aktorzy” nie posiadają nawet twarzy, są anonimowi. Sama kreska jest bardzo przyjemna dla oka, chociaż zdarzają się niedociągnięcia w tłach. Niemniej Soumei Hoshino widocznie skupiła się na postaciach, których stroje zadziwiają starannością wykonania i detalami. Jedyne co może razić to właśnie brak jednolitości w rysunkach – brakuje mi dbałości w kresce, gdy postacie znajdują się dalej. Ta niekonsekwencja psuje ogólne wrażenie. „Alicja w Krainie Serc” przede wszystkim spodoba się miłośnikom lekkich historii. To zdecydowanie manga dla dziewczyn, która niestety nie jest idealna, ale kiedy przymkniemy oko na mankamenty, potrafi rozbawić i wciągnąć. Z przyjemnością sięgnę po drugą część, która mam nadzieję wyjaśni mi więcej w związku z postaciami, a także grą, w którą wplątała się Alicja. Soumei Hoshino zainteresowała mnie i nabrałam apetytu na więcej – czekam na coś ekscytującego! Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/