2 Obserwatorzy
4 Obserwuję
ludzkasokowirowka

Ludzka sokowirówka

Szczere recenzje na temat tego, co jest na mojej półce i nie tylko.

Teraz czytam

Zombies vs. Unicorns
Garth Nix, Libba Bray, Maureen Johnson, Naomi Novik, Kathleen Duey, Meg Cabot, Carrie Ryan, Diana Peterfreund, Justine Larbalestier, Margo Lanagan, Cassandra Clare, Holly Black, Scott Westerfeld

Yggdrasil. Struny czasu

Yggdrasil. Struny czasu - Radosław Lewandowski Liczyłam na genialną, epicką powieść fantasy. Historię, która zwali mnie z nóg swoim rozmachem, pomysłami, prężną akcją i toporami wikingów. Chciałam opowieści z nordyckimi motywami, bojaźnią przed bóstwami i niezwykłą odwagą bohaterów. Gdy usłyszałam, że wszystko to zostanie okraszone science-fiction, piałam z radości i czekałam na coś naprawdę dobrego. Co otrzymałam w „Yggdrasilu. Strunach czasu”? Radosław Lewandowski to absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. „Yggdrasil” to jego pierwsza powieść na polskim rynku – jak można domyśleć się po treści, autor jest zafascynowany wszelkimi fantastycznymi gatunkami. Jego debiut nie należy w moich oczach do udanych, a czemu – wyjaśnię już niedługo. Ciężko napisać dobrą powieść fantasy – mamy pełno możliwości, wręcz nieograniczone. Łatwo wrzucić do historii zbyt wiele motywów, które osobno prezentują się ciekawie, a łącznie… odstraszają czytelników. Muszę przyznać, że opis książki bardzo mnie zachęcił. Mała społeczność polskich chłopów z X wieku wraz z grupą przejezdnych wikingów zostaje przeniesiona o kilka tysięcy lat wstecz – w czasy paleolitu w środkowej Europie. Wtedy po jej terenach krążyła dzika zwierzyna, a mieszkańcy byli prawdziwymi, dziki łowcami. Matka natura nie była łaskawa dla mieszkańców serwując im przejmujący mróz. Powieść rozpoczyna się jednak w trzydziestym wieku. Autor rzuca nas na głęboką wodę – w prawdziwy świat science-fiction. Zewsząd atakują nas określenia typu: „SI”, „CDS-y”, „suby”. Początkowo kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, a prolog był katorgą, którą musiałam przejść – te czterdzieści stron miały swoje wzloty i upadki. Znajdujemy się w laboratorium, w którym naukowcy odkrywają, iż ich eksperyment nie jest bezpieczny. Profesor Noel przedstawia wyniki badań najważniejszym osobom w ówczesnym świecie. Tłumaczy im zawiłości odnośnie tytułowych strun czasu. Mimo początkowego niedowierzanie i szydzenia, profesor nie tracąc twarzy zaprasza słuchaczy i obserwatorów na widowisko, jakim jest obserwacja poczynań wcześniej wymienionej małej społeczności. Kiedy mija motyw science-fiction jest zdecydowanie lepiej! Autor prezentuje nam naprawdę ciekawą historię wikinga – Eryka Eryksona, który to staje na czele małej grupy i mając do dyspozycji niewielki oddział, broni ich suwerenności, a także życia. Jednak sam pomysł na fabułę nie został wykonany w taki sposób, bym zaczęła śpiewać peany na cześć „Yggdrasila”! Owszem, mamy wiele ciekawych motywów! Wiele odwołań do mitologii nordyckiej – które same w sobie były dla mnie interesujące – czy też sytuacji: spotkania ze Starą Rasą, ich charakterystyka, tajemniczy wilk-bestia. Gdy teraz o tym myślę, to wiem, że autor miał ogromne pole do popisu, jednak… brakowało mi w języku powieści – polotu? Dramatyzmu? Nawet, jeśli dochodziło do jakiejś groźniejszej sytuacji, akcja była zerowa. Nie potrafiłam wczuć się w wydarzenia. Działy się one obok mnie. Myślę, iż to efekt niecharakterystycznego pióra autora. Brakowało mi wyraźnie zarysowanej sytuacji, która zdynamizowała akcję. Jedynie ostatni rozdział i epilog uratowały tę powieść, jeśli patrzymy pod tym względem. Jeśli chodzi o sam język „Yggdrasila” to jest on dopasowany jedynie w niektórych momentach. O ile chłopi posługują się typową gwarą staropolską, to o tyle wikingowie… Mówią dokładnie tak jak współcześni ludzie – takie odniosłam wrażenie. Co jakiś czas używali starszych określeń, które faktycznie wydają się charakterystyczne. Poza tym byli bardzo „nowocześni”. Jak już wspomniałam zarówno ostatni rozdział, jak i epilog w niejaki sposób podbiły moje serce. Akcja rozkręciła się – było jej naprawdę dużo i pierwszy raz wydawała mi się niewymuszona oraz naturalna. Bohaterowie nie byli dla mnie warci zapamiętania oprócz Eryka, który jako jedyny odznaczał się czymś szczególnym. Jako najmłodszy syn zawsze musiał walczyć o swoje. Wraz ze swoją kompanią znalazł się w złym miejscu i czasie. Była to ciekawa postać, odznaczająca się niezwykłą odwagą i siłą – jego pomysły obronne też zasługują na poklask. Mimo kilku ciekawych postaci oraz pomysłów autor nie sprostował moim oczekiwaniom. Opornie szło mi czytanie tej książki i bardzo żałuję. Pan Radosław połączył zbyt wiele składników i nie wyszło z tego dość smaczne danie. Jest to pozycja raczej dla wytrwałych, którzy nie boją się ciężkich momentów w powieści oraz pewnego rodzaju „misz-maszu” gatunkowego. Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/