2 Obserwatorzy
4 Obserwuję
ludzkasokowirowka

Ludzka sokowirówka

Szczere recenzje na temat tego, co jest na mojej półce i nie tylko.

Teraz czytam

Zombies vs. Unicorns
Garth Nix, Libba Bray, Maureen Johnson, Naomi Novik, Kathleen Duey, Meg Cabot, Carrie Ryan, Diana Peterfreund, Justine Larbalestier, Margo Lanagan, Cassandra Clare, Holly Black, Scott Westerfeld

Mag niezależny Flossia Naren cz.1

Mag niezależny Flossia Naren cz.1 - Kira Izmajłowa Poznajcie ją – oto cyniczna, wyszczekana Flossia Naren! Świadomy – nawet do przesady – swych niezwykłych umiejętności niezależny mag, który z przebiegłością rozwikła każde zagadkowe morderstwo, jako justycjariusz. Oczywiście, za „drobną” opłatą. Taka kobieta musi się odpowiednio cenić. Kira Izmajłowa to kolejna autorka wschodniej fantastyki, którą wypromowało w Polsce wydawnictwo Fabryka Słów. Nie ukrywam, że opis z tyłu książki – jak zawsze świetny, jeśli chodzi o FS – przywodził mi na myśl Wolhę Redną, czy też Olgierdę Lachę. Przyznam jednak, że autorka nieco wyłamała się ze stworzone wschodniego schematu kobiety-magiczki i stworzyła ciekawą powieść fantastyczną z elementami detektywistycznymi, a czegoś podobnego nigdy nie czytałam. Już w pierwszym rozdziale przenosimy się na miejsce zbrodni – Izmajłowa nie spowalnia akcja. Z pozoru średnio ciekawa sytuacja martwego smoka, wojowniczego i teraz też martwego rycerza oraz ślicznej księżniczki, która wydała swe ostatnie tchnienie, rozwija się na zdecydowanie większą skalę. Początkowo można odnieść wrażenie, iż będzie to zbiór opowiadań o Flossi, jednakże łączy je jedna tajemnicza nić, która nie rozwiązuje się w tym tomie. Ten sekret jest ściśle związany właśnie z sytuacją przedstawioną w pierwszym rozdziale. Styl pani Kiry nie przypadł mi do gustu od razu. Trzeba przyznać, że pierwsze rozdziały były ciężkie i niezbyt spełniały zapowiedzi tyłu okładki. Opisy wydawały mi się toporne i trochę przedłużały oczekiwanie na akcję. Autorka miała też niemiły zwyczaj powtarzania wagi zawodu Flossi, bycia magiem-justycjariuszem. Dopóki powtórzyła to dwa razy, dawało się to znieść, jednakże później ta… pewność siebie magiczki była denerwująca. Im dalej jednak uparcie czytamy dalej – zauważamy więcej plusów, przynajmniej tak było w moim wypadku. Doceniłam fakt, jak autorka stworzyła postać maga. „Niezależny” to słowo klucz – tym razem mamy do czynienia z pewnego rodzaju wyjątkowością, gdyż do zaklęć nie są potrzebne ruchy dłońmi czy też wypowiadanie zaklęcia na głos. Z czymś takim jeszcze się nie spotkałam w tego typu literaturze, gdzie właściwie jasny schemat został już dawno nakreślony. Sama Flossia Naren jest młodą kobietą, dorastającą pod okiem swojego dziadka, również maga-justycjariusza, gdyż ten zawód, czy też talent w ich rodzinie jest dziedziczny. Pracuje dla króla Arastenu, który swym ostatnim zleceniem odszukania porwanej przez smoka księżniczki, wpędza pannę Naren w niemałe kłopoty. Chociaż może powinnam powiedzie, iż to jej wina, gdyż współczucie zagrało w nieodpowiednim momencie. Zacierając ślady, by dać smoku godną śmierć, sprowadza na siebie nieszczęście, które powoli Izmajłowa wprowadza do historii. Nurtuje nas pytanie, podobnie jak Flossię, kto życzy jej źle i czemu? Jak przystało na dobrego justycjariusza do dziewczyny dochodzi część prawdy, która prawdopodobnie zostanie odkryta w kolejnym tomie. Przygody, jakie przeżywamy wraz z Flossią, są dobrze przemyślane. Autorka nie tworzy nowego świata, czy też stworów, ale przedstawia stare historie w nowej formie – o smokach, ukrytych krainach, duchach. Urozmaica swoją opowieść, dzięki czemu przyjemnie się ją czyta. Gdy już pogodzimy się ze specyficzną formą, lektura staje się ciekawa, a i nużące fragmenty opisów przebaczone. Postacie drugoplanowe nie są bardzo rozbudowane, aczkolwiek wyraźnie zarysowane w kilku zdaniach, co nie daje dużych możliwości czytelnikowi, by poznać postać. Dziadek Flossi – były mag-justycjariusz, niesamowita zrzęda, który nieustannie krytykuje wnuczkę, nie wzbudza sympatii, chociaż jest szalenie bystrym człowiekiem. Nie odgrywa też znaczącej roli w porównaniu do porucznika Laurinne, który z polecenia króla towarzyszy naszej magiczce. Z kolei jest to chyba najbardziej niewinna postać w całej tej historii – swym usposobieniem „ciapy” podejrzewam, iż zdobędzie sympatię wszystkich. Izmajłowa zostawia wyraźne niezakończoną historię i ciągnie czytelnika do kolejnej części ów „sekretem”, który nie został jeszcze rozwiązany. Nic nie wyjaśnia się pod koniec tego tomu i jeśli ktoś chce wiedzieć, kto nastaje na życie (lub może informacje od niej) Flossi, musi przeczytać kolejną część. Książkę polecam głównie tym, którzy podobnie jak ja, lubią wschodnią fantastykę, gdzie kobiety są pyskate, a mężczyźni mają z nimi niezłe utrapienie. Pozdrawiam /ludzka-sokowirowka.blogspot.com/