Na początku nudziły mnie refleksje głównego bohatera. Nie wyczuwałam w tej książce żadnej akcji, ale biorąc pod uwagę fakt, iż była to moja lektura, cierpliwie brnęłam dalej. Tymczasem, gdy zbliżałam się do końca, gdzie już prawie nie było listów Wertera, zachwyciłam się. Połknęłam szybko końcówkę i zaczęłam żałować głównego bohatera. Aż sama się sobie dziwię.